Pinar Gültekin miała 27 lat. Kilka dni temu jej ciało znaleziono w lesie obok wioski Yerkesik w tureckiej prowincji Mugla. Jej były chłopak Cemal Metin Avci, obecnie żonaty, pobił ją, udusił, spalił i zalał betonem. 32-latek został już aresztowany pod zarzutem morderstwa.
Turcy są wściekli. Po śmierci Pinar na ulicach Ankary, Izmiru i Antalii organizowane są protesty i nocne czuwania. Demonstranci żądają skuteczniejszej walki z przemocą wobec kobiet.
– Wszystkie jesteśmy Pinar, oni muszą zapłacić! – skandują protestujący. Publicznie oburzenie wyrażają też co bardziej liberalni politycy, środowiska akademickie, organizacje pozarządowe i celebryci.
„Morderca Pinar Gülteki to ktoś, kto żyje wśród nas. Jest tuż obok – śpi w naszym łóżku, stoi obok na przystanku, idzie za nami po schodach. Tacy ludzie nie spadają z nieba, nie pochodzą z kosmosu. Trzeba jasno powiedzieć: morderstwa kobiet, morderstwa z nienawiści, to sprawa polityczna” – napisała na Twitterze aktorka Meriç Aral. – Kiedy wreszcie zmieni się system, który nie karze morderców, który murem stoi za tymi potworami, który z niezrozumiałych powodów zmniejsza im kary? – wtóruje jej cytowany w „Hurriyet” turecki gwiazdor, piosenkarz Tarkan.
Konwencja stambulska? Bardzo zły dokument
Jak przypomina „Guardian”, w Turcji mocno zakorzeniona jest przemoc wobec kobiet, nadal dochodzi też do tzw. zbrodni honorowych, kiedy kobieta jest zabijana, bo zdaniem rodziny zhańbiła ją, najczęściej wdając się w związek bez ślubu.
Choć rząd nie prowadzi stosownych statystyk, obrońcy praw kobiet z grupy Powstrzymajmy Morderstwa Kobiet (Kadin Cinayetlerini Durduracagiz Platformu) skrupulatnie zliczają takie przypadki. Przekonują, że z roku na rok w Turcji w wyniku przemocy domowej ginie coraz więcej kobiet. W 2019 r. zamordowano ich 474 – najwięcej od dekady, przy czym większość zginęła z ręki męża albo krewnych.
Prawnicy i aktywiści z organizacji TCK 103 zrzeszającej grupy feministyczne i środowiska LGBT potwierdzają, że ponad 60 proc. zabójstw kobiet to efekt przemocy domowej. Z kolei z policyjnych raportów wynika, że nawet 73 proc. zabijanych Turczynek ginie we własnych domach.
– Przemoc wobec kobiet istnieje wszędzie. Owszem, mamy w Turcji silny ruch obrońców praw kobiet, ale też mierzymy się z dużym sprzeciwem – tłumaczy cytowana w „Guardianie” Fidan Ataselim, szefowa organizacji.
Aktywiści tacy jak ona żądają od władz pełnego wdrożenia konwencji stambulskiej. Choć Turcja była jednym z pierwszych krajów, który przyjął dokument Rady Europy pomagający zapobiegać przemocy wobec kobiet i ją zwalczać, tureckie władze nie stosują się do jego zapisów. A co bardziej konserwatywni członkowie partii AKP prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana krytykują konwencję jako zagrażającą tradycyjnym wartościom rodzinnym. Konserwatyści skarżą się, że dokument „propaguje rozwody i niemoralny styl życia”.
Wiceszef AKP Numan Kurtulmus mówił kilka tygodni temu w telewizji, że to „bardzo zły” dokument, bo „jest na rękę środowiskom LGBT i marginalnym elementom tureckiego społeczeństwa”.
Podobne wypowiedzi zdarzają się tureckim oficjelom od lat – sam prezydent publicznie przekonywał, że kobiety nie są równe mężczyznom, a te, które nie mają dzieci, są wybrakowane. A były premier Binali Yildirim radził swoim zwolennikom, żeby – zamiast fizycznie atakować kobiety noszące krótkie spodenki – wykrzykiwać w ich kierunku obraźliwe komentarze.
Mąż bije, to trzeba się modlić
– Takie komentarze ze strony mężczyzn sprawujących władzę dają zielone światło podobnym postawom – tłumaczy cytowany w „Guardianie” Selin Nakipoglu, prawnik, ekspert od prawa rodzinnego. – Owszem, mamy dobre, mocne prawo, tyle że nie jest przestrzegane. Rząd coraz bardziej ogranicza pomoc kobietom, jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem po rozwodzie, zresztą utrudnia sam rozwód, nawet jeśli w małżeństwie dochodziło do przemocy – wylicza. – Niedawno dziennikarka zadzwoniła z taką skargą do biura pomocy rodzinie i usłyszała, że ma się modlić i starać się uspokoić męża – dodaje.
Aktywiści alarmują też, że sądy nadal łagodnie traktują sprawców przemocy domowej. Jeśli mężczyzna twierdzi, że zbił żonę, bo go poniosło, a w sądzie jest starannie ubrany, a jeszcze lepiej – wygląda na religijnego – dostaje symboliczny wyrok.
Działaniem w afekcie tłumaczył się nawet zabójca Pinar. – Groziła, że powie o naszym związku mojej żonie, a w dodatku żądała pieniędzy. Zabiłem ją, bo mnie poniosło – tłumaczył cytowany w tureckich mediach. Jednak ministerstwo ds. rodziny już zapewniło, że dopilnuje, by dostał surowy wyrok.
Pełnego wdrażania w kraju konwencji stambulskiej domaga się opozycja, a szef opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Kemal Kiliçdaroglu wezwał do skuteczniejszej walki z przemocą i osobiście zadzwonił z kondolencjami do rodziny zamordowanej studentki. Także stowarzyszenie tureckiego biznesu i przemysłu (TÜSIAD) wydało oświadczenie podkreślające konieczność wdrożenia konwencji „bez żadnych ale”.
Pandemia pogrąża ofiary, a pomocy brak
Eksperci ostrzegają, że z powodu wymuszonego pandemią lockdownu sytuacja ofiar przemocy domowej w ostatnich miesiącach gwałtownie się pogorszyła. Zamknięte ze swoimi oprawcami kobiety i dzieci straciły nie tylko możliwość szukania pomocy, ale nawet wyjścia na kilka godzin z domu. Turecki lockdown jest szczególnie restrykcyjny – osoby powyżej 65. roku życia i poniżej 20. nie wychodzą z domów w ogóle, a pozostali Turcy mają wychodzić jak najrzadziej.
– Zdecydowanie więcej osób korzysta z naszych telefonów zaufania – przyznaje cytowana w amerykańskim radiu NPR Gulsum Kav, szefowa grupy Powstrzymamy Morderstwa Kobiet.
W podobnej sytuacji są dziś kobiety także w innych krajach – liczba zgłaszanych przypadków przemocy domowej wzrosła m.in. w Wielkiej Brytanii, Chinach, Hiszpanii, Niemczech, Francji, Kanadzie i Australii, jednak w wielu miejscach rządy wkroczyły, próbując pomóc ofiarom.
We Francji i Hiszpanii bite w domach kobiety mogą poprosić o pomoc nawet w aptece, a jeśli towarzyszy im ich oprawca, mogą to zrobić za pomocą szyfru. Dodatkowo punkty pomocy ofiarom przemocy pojawiły się w centrach handlowych, a francuski rząd przeznaczył dla nich 20 tys. miejsc w hotelach. Z kolei władze Kanady i Australii przeznaczyły dziesiątki milionów dolarów na pomoc NGO-som wspierającym ofiary przemocy w całym kraju.
W Turcji na razie podobnych działań brak. – Prosimy o takie środki u nas od dłuższego czasu, ale jak dotąd bez skutku – żali się Kav w rozmowie z NPR. – Nikt nie chce nam wyjaśnić, dlaczego, skoro tak sprawnie walczymy z koronawirusem, nie możemy równie zdecydowanie powalczyć o ochronę kobiet – tłumaczy.
Źródło: wyborcza.pl